

Magdalena Dominiak
30.06.2025
Artykuł autorstwa ekspertów PKF (Magdalena Dominiak - Menedżer Zarządzający ESG, Mariusz Kuciński - Partner) ukazał się 26 czerwca 2025 r. jako dodatek ESG w dzienniku Rzeczpospolita.
Rok 2024 był pierwszym, w którym zobowiązane jednostki publikowały raporty zrównoważonego rozwoju zgodne ze standardami ESRS. Szacuje się, że w Polsce obowiązek objął około 150 podmiotów. Atestacja ESG to nowa usługa (ograniczonej pewności), zarezerwowana wyłącznie dla biegłych rewidentów – obejmuje niższy poziom zapewnienia i węższy zakres procedur niż w przypadku badań sprawozdań finansowych. Nie oznacza to jednak, że proces jest prosty czy mniej wymagający. Rozpoczyna się od planowania i dogłębnego poznania spółki. Rewident identyfikuje kluczowe ryzyka zniekształcenia informacji oraz projektuje odpowiednie procedury. Istotną część pracy stanowi zbieranie dowodów – analiza danych źródłowych, ocena zgodności z ESRS i kierowanie zapytań do spółki. Zwieńczeniem procesu jest sprawozdanie z atestacji. Opinia bez zastrzeżeń (tzw. niezmodyfikowana) oznacza, że audytor nie znalazł podstaw, by uznać, że raport jest niezgodny z regulacjami.
Wyzwania dla biegłych w pierwszym roku
Debiut raportowania ESG był wyzwaniem dla spółek i rewidentów. Krajowy standard atestacji opublikowano dopiero pod koniec stycznia 2025 r., a większość raportów składano już w marcu–kwietniu. Audytorzy musieli działać bardzo szybko, by zdążyć z zastosowaniem nowych wytycznych. W trakcie prac atestacyjnych Komisja Europejska zapowiedziała zmiany w przepisach ESG (projekt pakietu Omnibus – 26 lutego 2025). Część spółek (zatrudniających poniżej 1 tys. osób) jeszcze przed publikacją pierwszego raportu otrzymała sygnał, że w przyszłości może zostać z obowiązku zwolniona. Pojawiła się więc presja na audytorów, by łagodzić wymagania – mimo braku oficjalnych lub nieformalnych sygnałów ze strony regulatorów. Choć atestacja ESG przypomina inne usługi rewizyjne, wymaga od rewidentów nowych kompetencji. Musieli oni szybko poszerzyć wiedzę lub korzystać z ekspertów – np. w zakresie śladu węglowego, który wymaga znajomości GHG Protocol, procesów przemysłowych czy też przepływów materiałowych. Często atestacja przebiegała równolegle z przygotowaniem raportu, przy nieusystematyzowanych procedurach zbierania danych. Brakowało historycznych danych porównawczych, a raporty łączyły informacje jakościowe i ilościowe – co utrudniało ocenę istotności.
Jak poradziły sobie spółki?
Obowiązek raportowania ESG za 2024 r. objął duże jednostki zainteresowania publicznego (JZP). Zakładano, że z uwagi na doświadczenie w raportowaniu zrównoważonego rozwoju i znajomość zasad ładu korporacyjnego szybko dostosują się do nowych wymagań. W praktyce jednak ESG okazało się dużym wyzwaniem – zarówno organizacyjnym, jak i merytorycznym. Już sama interpretacja ESRS sprawiała trudności – ich struktura i logika są złożone. Najwięcej wyzwań miały spółki o rozbudowanej strukturze (np. międzynarodowej, produkcyjnej), które musiały analizować więcej obszarów, a ich raporty były bardzo obszerne. Zdecydowanie lepiej radziły sobie spółki, które rozpoczęły przygotowania wcześniej – np. poprzez raport próbny lub analizę podwójnej istotności. Raporty skupiały się na zgodności z wytycznymi, priorytetem była kompletność ujawnień – często brakowało jeszcze wdrożonych polityk, celów i działań. To oznaczało mniej danych do weryfikacji, ale większe znaczenie miała przejrzystość i rzetelność treści. ESG nie jest komunikatem marketingowym – jego celem jest przedstawienie rzeczywistego wpływu spółki.
Najtrudniejsze elementy
Już pierwszy etap – analiza podwójnej istotności – okazał się skomplikowany. Wymagał uwzględnienia danych kontekstowych, konsultacji z interesariuszami i oceny wpływów, ryzyk oraz szans według wielu kryteriów. Niektóre spółki upraszczały proces, przez co nie był on zgodny z ESRS. Spółki chętniej pokazywały pozytywne aspekty swojej działalności, trudniej im było wskazywać negatywne skutki. Rewidenci poświęcali więc dużo uwagi neutralności raportu – eliminowano treści marketingowe i doprecyzowywano negatywne wpływy. ESRS wymaga ujawniania informacji we właściwych częściach raportu. Przykładowo, „cele” rozumiane potocznie różnią się od celów zdefiniowanych w standardzie – które muszą być mierzalne. Ujawniane informacje powinny być istotne, nawiązywać do zidentyfikowanych wpływów – niektóre spółki miały tendencję do zbyt rozbudowanych opisów. Stąd wiele korekt dotyczyło uporządkowania i ustrukturyzowania raportów.
Wiele firm miało trudności z raportowaniem kwestii środowiskowych, głównie z powodu niejasności co do zakresu danych (np. czy obejmują łańcuch wartości), ich klasyfikacji (np. materiały biologiczne, techniczne, wtórne), trudności w uzyskaniu wiarygodnych danych (np. masa produktów) oraz braku znajomości unijnych przepisów i definicji, do których odwołują się ESRS-y.
Duże problemy sprawiała taksonomia – trudność budziło nie tylko wskazanie kwalifikujących się działań, ale też spełnienie technicznych kryteriów i minimalnych gwarancji. Atestacje potwierdziły, że rozporządzenia taksonomiczne są zbyt złożone – zwłaszcza dla spółek z niewielką działalnością objętą systematyką. Największe pozytywne zaskoczenie? Ślad węglowy. Choć błędy w danych i obliczeniach były powszechne, metodologie zasadniczo oparto na GHG Protocol, a elementy szacunkowe były dobrze zidentyfikowane i opisane.
Spółki często podchodziły do ESG z perspektywy biznesowej – racjonalnie i efektywnie. Utrudniało to jednak rewidentom pozyskanie wystarczających dowodów. Warto podkreślić, że dowody są podstawą pracy audytora i podlegają archiwizacji. Pomimo trudności, większość spółek przygotowała raporty dobrej jakości i rzetelnie podeszła do atestacji. Proces współpracy z audytorami był wymagający i czasochłonny – mimo wykazywanej przez rewidentów wyrozumiałości. Liczba wprowadzonych korekt była istotna, co jest typowe dla pierwszego roku raportowania. Z pewnością jednak przyczyni się to do rozwoju dobrych praktyk w raportowaniu ESG.